Skip to main content

Kłusownictwo nad Wieprzą - zagłada troci

  • Utworzono

Dość wstrząsający post zamieścił jeden z forumowiczów, który obrazuje w jakiś sposób pewne zachowania ludzi parających się kłusownictwem. Jak widać, można zarybiać, dbać, stosować złap i wypuść, ale co z tego, kiedy do akcji wkraczają tacy goście? Przeraża też niska świadomość społeczna tych, co kupują tanią rybę od kłusowników, wspomagając wymiernie ten proceder.

Oto wpis użytkownika o nicku Frankestin:

Właśnie wróciłem z ferii zimowych. Byłem u rodziców nad Wieprzą https://pl.wikipedia.org/wiki/Wieprza. Rzeka ta mimo, że jest mniej znana od Parsęty, obfitowała w troć wędrowną, która to regularnie ma w niej tarło. Ryba ta w czasie tarła daje się bez problemu podejść i zarżnąć, co jest bezwzględnie wykorzystywane przez kłusowników. Miałem okazję porozmawiać z jednym z nich i pochwalił się "osiągnięciami" swoimi oraz swoich kolegów po fachu.

Może na początek sprecyzuję obraz pospolitego kłusownika nadwieprzańskiego. Wykształcenie podstawowe lub zawodowe, bardzo często bez aspiracji na pracę w stałym wymiarze godzin. Wiek to zwykła dwadzieścia kilka lat, aczkolwiek występują w śród nich dinozaury w wieku 50-60 lat. Jednym z ulubionych zajęć tej grupy ludzi jest picie pod sklepem. Kiedy przychodzi "sezon" łowiecki spod sklepu przenoszą się nad małe dopływy Wieprzy, gdzie wyciągają ościenie i rozpoczynają rzeź a przy okazji pewnego rodzaju igrzyska. Doskonale wiedzą kto ile sztuk upolował w danym sezonie. Rekordem mojego rozmówcy było 136 szt. w jednym sezonie. A nie był to osobnik szczególnie uzdolniony w tym fachu. Pytam więc człowieka: po co Ci 136 szt. ryby? Odpowiedz jest prosta sprzedając po 10 PLN/szt. na dodatkową kasę. Kasę, którą to skutecznie przepuszcza na alkohol pod sklepem snując łowieckie opowieści. Inny osobnik tak układa sobie plan urlopów by mieć wolny cały grudzień i dorabiać wycinając rybę. Jako bardziej uzdolniony w tym fachu osiąga personal best około 250 szt. W całej wsi jest kilkunastu takich co daje a raczej dawało wyniki w tysiącach. A to tylko jedna wieś na biegu tej pięknej rzeki... Bo rzeka ta jest piękna, wie o tym każdy kto miał okazję spłynąć po niej kajakiem. Obecnie brać kłusownicza jest zaskoczona, że coraz trudniej o rybę. I do głowy im nie przyjdzie, że mają z tym coś wspólnego. Na koniec rozmowy kłusol przyznał się do spalenia żeremia bobrowego. Po prostu szedł i je podpalił bo stwierdził żeremie na rzece jest mu niepotrzebne. Pocieszające jest to, że w od zeszłego roku rzeka jest w prywatnych rękach i liczę na to, że dzierżawca będzie walczył w tym procederem i rybostan uda się odbudować. Nie wiem czy to jest powiązane, ale 2 kłusoli zostało w tym roku złapanych na gorącym uczynku. Kary na szczęście okazały się wysokie (8000 PLN) i być może da to innym do myślenia. Pewności nie ma bo generalnie umysły mają na poziomie pierwotniaków. Pytanie które się wysuwa na pierwszy plan: Jak ja mogę z tym walczyć?