Skip to main content

Koła, które nie opiekują się żadnymi wodami - czyli patologie w PZW

  • Utworzono

Wędkarstwo w Polsce nie rozwija się tak jak powinno za sprawą wielu czynników, głównie złego prawodawstwa, które obowiązuje od 1985 roku i zostało dopasowane pod ówczesną sytuację kraju, w którym braki wszelkich towarów, a zwłaszcza żywności, były normalnością.

Stąd model gospodarki rybackiej, który stoi w sprzeczności z oczekiwaniami wędkarzy. Ale nie tylko prawo mamy ‘komunistyczne’, również Polski Związek Wędkarski jest organizacją zarządzaną w typowo PRL-owskim stylu, i w obecnej formie jest skansenem realnego socjalizmu.

Dzisiaj chciałbym poruszyć sprawę patologii, jaką jest istnienie kół, które nie opiekują się wodami, i pokażę na przykładzie okręgu opolskiego i wydarzeń jakie miały miejsce w tym roku, jak patologiczny ma to wpływ na jakości wód związkowych.

Przede wszystkim musimy zrozumieć, że PZW posiada ordynację wyborczą, i wędkarze wybierają w swoich kołach  przedstawicieli, jakimi są delegaci. To oni potem dokonują wyboru władz okręgu, podejmują pewne decyzje na zebraniach. Tak więc delegat jest odpowiednikiem posła na sejm, wybieranego przez ludzi w danym okręgu wyborczym. Problem w tym, że wielu wędkarzy nie rozumie jak ważny jest to wybór. Bo to delegat głosuje i ma wpływ na podejmowane decyzje, pośrednio na jakieś uchwały. Jeżeli wybierać by dobrych delegatów, mielibyśmy też i wędkarskie władze okręgów, które działałyby w interesie wędkarzy, teraz zaś często mamy koterie, które patrzą na to, aby działaczom było dobrze. To dlatego ukrywa się, nawet przed członkami zarządu, dostępu do dokumentów, zestawień. A sprawozdania roczne przedstawiane są w sposób tak ogólny, że nie wiadomo praktycznie nic, na co idą nasze składki i jak gospodarzą władze okręgu.  Nie wiemy ile pieniędzy dostaje dany działacz i za co, a wypadałoby o tym informować. Kwota jaką przejadają same władze jest bardzo duża, efektów pracy za to brak lub ich nie widać, tak należy się domyślać. W okręgu zazwyczaj jest tylko jeden ichtiolog okręgowy, który ma tyle papierkowej roboty, że nie ma mowy o zadbaniu o łowiska, odbywa się więc to zazwyczaj ‘na papierze’, i stanu faktycznego zbiorników nie znamy. No dobrze, nie będę wymieniał ile rzeczy jest robionych w sposób niejasny i budzący wątpliwości, bo chyba większość z nas dobrze o tym wie. Skupię się na jednej rzeczy, jaką są koła, które nie opiekują się żadnymi wodami.

PZW to stowarzyszenie, i praca społeczna szeregowych członków ma wielkie znaczenie, gdyż to właśnie dlatego składki mogą być niskie. To nie firma, której celem jest wypracowanie zysku, tu działamy ‘po kosztach’.Czyli sami dbamy o wody, zamiast płacić komuś za wykonane tam prace, ochronę i tego typu rzeczy. Szczególnie istotne jest to, aby koła opiekowały się wodami, i były za nie odpowiedzialne. Wtedy można wyręczyć na przykład ichtiologa, do tego część środków, jakimi dysponuje koło, może zostać skierowanych właśnie do prac poprawiających jakość zbiorników, na ulepszenie drogi dojazdowej, budowę stanowisk, zagospodarowanie itp. W sumie więc normalną rzeczą powinno być, że praktycznie każdy zbiornik ma swojego opiekuna, i zazwyczaj wiąże się to z lokalizacją, czyli lokalne koło ma pod swą pieczą lokalne zbiorniki. Niestety, w PZW wciąż są koła, które żadnych wód pod sobą nie mają, więc korzystają poniekąd z pracy społecznej innych kół. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mają one swoich delegatów, którzy biorą udział w głosowaniach. Gdyby go nie miały, wiele spraw wyglądałoby inaczej…

W okręgu opolskim w roku 2020 wpłynęło do zarządu głównego prawie 100 wniosków, skierowanych z różnych kół, oczywiście w zdecydowanej większości od tych, które mają pod sobą jakieś zbiorniki. To jasne zresztą, bo przecież to zaangażowani ludzie w opiekę nad łowiskami wiedzą najlepiej co poprawić i to tacy zgłaszają wnioski. Niestety, z tej ilości większość odrzucono. Zrobiono to w najgorszym możliwym stylu, a więc bez rozpatrywania ich, merytorycznej dyskusji. Głosowanie było szybkie i zrobione pod dyktando prezesa okręgu, który bynajmniej nie miał zamiaru wnikać czego wędkarze chcą, ale wyraźnie narzucał swą wolę. Każdy wniosek na koniec otrzymał to samo banalne uzasadnienie, skorzystano z funkcji ‘kopiuj i wklej’. 

Jak sprawa wyglądała w odniesieniu do tego czego chcą wędkarze? Otóż okazuje się, że koła które najwięcej wykonują prac nad wodami, są do tego liczne, zostały uwalone brutalnie mówiąc głosami ludzi, z których część jest z kół, które się zbiornikami nie opiekują. Średnia wieku też mówi za siebie, bo starsi głosowali przeciwko młodszym. Tak więc ci, co mają za zadanie reprezentować wędkarzy, podeszli do sprawy jak w stalinowskiej Rosji, nie licząc się absolutnie z tym czego chcą zaangażowani ludzie w kołach. Tak wygląda reprezentowanie naszych interesów. Tacy ludzie są we władzach związku, to oni decydują o większości rzeczy, tworząc koło wzajemnej adoracji, bardzo często występując jako Prezydium - główny ‘producent’ uchwał. Czyli prezes, jego zastępcy i kilku innych ‘kolegów’, tworzący swojego rodzaju układ. Nasze pieniądze idą na takich ludzi właśnie, którzy nie mają bynajmniej zamiaru słuchać wędkarzy. Swoją bezczynnością wspieramy koryto, jakie stworzono w związku.

Drodzy wędkarze, w skład zarządu okręgu opolskiego PZW na dwudziestu jego członków, wchodzi tylko dwóch ludzi, którzy chcą zmian, reszta albo nie ma zdania lub je posiada, zadziwiająco zbieżne ze stanowiskiem prezesa. Przekaz jest prosty, w okręgu nic się nie będzie zmieniać na lepsze, bo mamy do czynienia z sitwą, która nie dopuści do żadnych reform. Do tego głos mają ci, którzy należą do kół co nic praktycznie nie robią, oprócz tego, że są. Ci zaś, co są aktywnie zaangażowani w społeczne prace i reprezentują takich wędkarzy, nawet nie są wysłuchani. To są władze które nas reprezentują? Na pewno?

Dlatego musimy zrozumieć, że prawo głosu i wyboru delegata powinny tylko mieć koła, które opiekują się łowiskami i są z tego rozliczane. Wtedy wszystko nabierze sensu. Do tego powinniśmy sami zrozumieć, jak istotne jest bycie w kole, które się w takie prace angażuje. Jeżeli opłacamy składki tam gdzie mamy najbliżej, to często właśnie wspieramy ‘leśnych dziadków’, którym póki co zawdzięczać można socjalistyczny skansen jakim jest PZW i bezrybne wody. Więc musimy głosować na dobrych delegatów, których zadaniem jest reprezentować nas. Oni muszą być wyrazicielami naszej woli, nie zaś robić tylko to, co oni sami uważają za słuszne. Jeżeli należycie do koła z kiepskim zarządem i takowym delegatem (lub delegatami), przenieście się tam, gdzie są ludzie co działają. Wtedy Wasze składki idą naprawdę na zagospodarowanie wód, i na odpowiednich delegatów zazwyczaj. W innym wypadku wspieramy nieświadomie tych, co zatrzymują polskie wędkarstwo w miejscu i wspierają fatalny system zarządzania, oparty nie na wiedzy i umiejętnościach, ale na znajomościach i koneksjach.

Ogólnie rzecz ujmując, jeżeli chcemy reformy wędkarstwa, musimy zrozumieć, że należy odmłodzić kadry, tak aby przestali rządzić ci, co o wędkarstwie mają blade pojęcie, i którzy odpowiadają za beznadzieję nad wodami. Aby nastąpiły zmiany potrzebujemy ludzi rozumiejących powagę sytuacji, nie zaś takich, których głównym celem są synekury, zebrania, diety i imprezy. Którzy mają wiedzę i predyspozycje. Pora sprawić, aby PZW stał się związkiem wędkarskim, bo jest nim póki co tylko z nazwy. Reformę trzeba zacząć od samego dołu, i to nasze postępowanie jest tu najważniejsze. Nie wolno im popuścić, bo dotychczas praktycznie robili co chcą. Jeżeli nie zadziałamy tutaj, zmian na lepsze nie będzie, musimy zrozumieć też, że samo się nie zrobi, że  nikt tego nie uczyni  za nas. W okręgu mazowieckim zbudowano za pieniądze wędkarzy sezonową smażalnię ryb, za 1.7 miliona złotych. To na takie rzeczy mają iść nasze składki? Tu właśnie wiele projektów można zablokować nasz delegat lub człowiek w zarządzie, na którego głosują delegaci reprezentujący faktyczny interes wędkarzy. I dotyczy to nas wszystkich!

Dlatego przedstawiamy Wam tutaj wniosek, który złożyć możecie we własnych okręgach. Dotyczy on likwidacji tych kół, które nie opiekują się żadnymi wodami, i w których to głównie skupiają się ci, co mało robią ale rządzą. Jeżeli będzie to akcja ogólnopolska, wiele z nich może zostać rozpatrzonych pozytywnie, i w kupie siła. Sitwa zaś zacznie się bać, i nas słuchać lub przechodzić na ‘wędkarską’ emeryturę. A to dopiero początek walki o to,co nasze! 

Apelujemy do Was, abyście wypełnili te wnioski i wysłali na wskazane adresy. Należy wpisać swoje imię, nazwisko, adres a także datę, natomiast na stronie internetowej PZW musimy odnaleźć nasz okręg i adres jego siedziby, które też należy uzupełnić. Zaś sam wniosek skierować z imienia i nazwiska do prezesa tegoż okręgu.

Bardzo dobrą rzeczą jest oprócz wysłania tego wniosku, przedstawienie go na zebraniu we własnym kole. Wtedy powędruje on dalej i będzie rozpatrywany na zebraniu zarządu okręgowego. Pamiętajmy, że powinniśmy otrzymać odpowiedź na nasze pisma, z uzasadnieniem. Jeśli będzie ono niepozytywne, wtedy można walczyć dalej, przede wszystkim pokazując obłudę tych, którzy głosowali za odrzuceniem wniosku.

Im więcej wysłanych wniosków, tym większe prawdopodobieństwo pozytywnego ich rozpatrzenia. Dlatego drogi wędkarzu, jeśli naprawdę chcesz coś zrobić w sprawie naprawy polskich wód, poświęć 5-10 minut aby wypełnić i wysłać wniosek. Tu naprawdę robisz rzecz pozytywną i mogącą wiele zmienić!

  

Z wędkarskim pozwoleniem

Janek Kowalski


WNIOSEK     link